Buty szczęścia
Podczas minionych Świąt Bożego Narodzenia,
z okazji Nowego Roku z całą pewnością niejednokrotnie usłyszałeś bądź
wypowiedziałeś słowo szczęście. Każdy
chce być szczęśliwy i dla każdego to szczęście ma zupełnie inny wymiar. Dla
jednych szczęściem będzie zdrowa rodzina, wspólny wyjazd poza miasto, zdany
egzamin, sukces w pracy, dla drugich – drogi samochód, luksusowe, wystawne
życie, bycie podziwianym przez innych etc. By zdefiniować owe słowo świetną
metaforą posłużyła się psycholog Ewa Woydyłło, która zestawiła szczęście z
nieszczęściem. Zwróciła uwagę, że odwrotnością szczęścia jest nieszczęście –
porównane do niewygodnych butów, które obcierają nam nogi do krwi, powodują pęcherze
i bolące odciski. Właściwie nie sposób się do nich przyzwyczaić, mimo tego –
niektórzy z nas w tych butach wytrzymują zadziwiającą długo. W niedopasowanym
obuwiu ciężko postawić odpowiedni krok, tak aby nie upaść. Zgodnie z tą
metaforą - szczęście to stan ulgi po zrzuceniu tych niedobrych butów,
wyleczeniu obtarć, odcisków i założeniu butów wygodnych na tyle, by móc i
chcieć bez bólu ruszyć na podbój świata. Pozostając przy tej metaforze, należy
dodać, że niektórzy mogą potrzebować do nowych butów specjalnych wkładek
chroniących wrażliwe miejsca, tak aby nie odnowiły poprzednich dolegliwości.
Mówiąc wprost – różnica między szczęściem
a nieszczęściem jest taka, jak między wygodnym a niewygodnym obuwiem. W
pierwszym przypadku nic nie przeszkadza nam cieszyć się życiem, w drugim
pojawia się to coś lub ktoś. I co coś
lub ten ktoś wcale nie musi zniknąć
ani nawet się zmienić. Wystarczy, że to MY zadbamy o siebie, zmieniając obuwie
na wygodniejsze (trzymając się metafory). Wówczas na naszej drodze mogą leżeć
te same ostre kamyki, czyhać jadowite żmije, a nawet plenić się kłujące pnącza,
ale nam, zabezpieczonym przez odpowiednie obuwie, nic nie będzie już straszne.
Metafora obuwia jako naszego toku
rozumowania, myślenia i spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość rewelacyjnie
komponuje się z moim ulubionym (choć mającym gorzki posmak) cytatem z książki Ziarno Prawdy Zygmunta Miłoszewskiego.
Długa podróż na święta do rodzinnego domu pozwoliła mi jeszcze raz wstąpić do sandomierskiego świata bohaterów, tym razem dzięki Audiotece. Słuchając jeszcze
raz prozy znakomitego pisarza polskiego kryminału, nie sposób nie zapamiętać
tak dobitnych słów:
Wziąłem
ostatnio, wyobraźcie sobie Państwo, udział w konkursie na najbardziej polski
wyraz. Wiecie co zaproponowałem?
- Żółć – powiedział z emfazą Klejnocki – Z dwóch powodów. Po pierwsze, składa się ono z samych znaków diakrytycznych charakterystycznych ekskluzywnie dla języka polskiego i w ten sposób zyskuje rangę tyleż oryginalności, co niepowtarzalności. […] – Po drugie, mimo że wyraz ten językowo jest tak dystynktywny, zawiera pewne treści uogólniające, w symboliczny sposób stanowi o naturze wspólnoty, która się nim, przyznajmy, że niezbyt często, posługuje. Oddaje pewien charakterystyczny nad Wisłą stan mentalno-psychiczny. Zgorzknienie, frustrację, drwinę podszytą złą energią i poczuciem własnego niespełnienia, bycie na “nie” i ciągłe nieusatysfakcjonowanie.
- Żółć – powiedział z emfazą Klejnocki – Z dwóch powodów. Po pierwsze, składa się ono z samych znaków diakrytycznych charakterystycznych ekskluzywnie dla języka polskiego i w ten sposób zyskuje rangę tyleż oryginalności, co niepowtarzalności. […] – Po drugie, mimo że wyraz ten językowo jest tak dystynktywny, zawiera pewne treści uogólniające, w symboliczny sposób stanowi o naturze wspólnoty, która się nim, przyznajmy, że niezbyt często, posługuje. Oddaje pewien charakterystyczny nad Wisłą stan mentalno-psychiczny. Zgorzknienie, frustrację, drwinę podszytą złą energią i poczuciem własnego niespełnienia, bycie na “nie” i ciągłe nieusatysfakcjonowanie.
Powyższy fragment zmusza do myślenia. Nie
da się go przeczytać i chociaż przez chwilę nie zastanowić – czy to prawda? Czy tak rzeczywiście jest?
Coś tu jest na rzeczy, z badań psychologów
wynika, iż Polak – optymista to sprzeczność sama w sobie. Wprawdzie narzekamy i
marudzimy mniej niż kiedyś, ale wciąż więcej od innych nacji. Rozmyślając nad
tym tematem, wystarczy przyjrzeć się bacznie otoczeniu. Wśród ludzi wokół nas można zaobserwować ponury wzrok, spuszczone głowy, rozmowy bez cienia uśmiechu,
wszechogarniającą zazdrość i niechęć do sukcesów i radości innych.
Dlaczego tak się dzieje? Czemu nie potrafimy
być optymistami? Pozytywnie nastawieni do siebie, innych ludzi i świata w
ogóle. Łatwiej być pesymistą, martwić się tym, czego nie mamy. Myśleć o tym,
czego nam brak, co bezpowrotnie utraciliśmy lub co nas w życiu ominęło – to
naprawdę musi napawać rozczarowaniem, a jeśli już dochodzi porównywanie się z
innymi to już w ogóle robi się niewesoło…
Mimo że książek o pozytywnym myśleniu jest
coraz więcej, nie jest to współmierne z erą optymizmu w relacjach społecznych.
My jako Polacy bronimy się dzielnie, by podtrzymywać narodowe narzekanie,
smęcenie i obwinianie za całe nasze zło innych. Ewa Woydyłło w swojej książce
pisze, że „jak Rejtan rzucamy się na
próg, przez który mielibyśmy dopuścić do siebie pozytywne myślenie, poczucie
humoru, pogodne nastawienie, odpuszczenie naszym winowajcom, a więc przyjąć
postawę ufności i wiary, a nie pesymizmu, czyli niezadowolenia i czarnowidztwa”.
Jest w tym wiele prawdy, nic więc dziwnego, że na co dzień łatwiej nam
dostrzegać w sobie słabości i wady niż zalety, spodziewać się najgorszego niż
najlepszego i z góry zakładać, że coś się nie uda.
A pozytywne nastawienie to nic innego jak
poczucie własnej wartości oraz tolerancji wobec innych. To optymizm powoduje, że
interakcja ze społeczeństwem staje się bardziej przyjazna i bezpieczna dla
wszystkich. Wiążę się z wiarą w sens i porządek świata. Daje nadzieję,
entuzjazm i siłę do pokonywania przeciwności losu.
Optymizm to czerpanie radości z małych
szczęść. Bo tak naprawdę – ileż razy w życiu spotyka nas wielkie szczęście?
Raz? Dwa? No może pięć. Reszta naszej wędrówki pod górę to wyboista i kręta
droga. Ale jeśli na tej krętej drodze zatrzymamy się i wsłuchamy w naturę, z
podziwem spojrzymy na piękną roślinność, widok zapierający dech w piersiach– od
razu zrobi nam się lepiej. Szukajmy tego, co nam się podoba, a nie tego, co nam
się nie podoba.
Otaczajmy się pogodnymi ludźmi, cieszmy
się z radości i szczęścia innych, zajmujmy się tym, co sprawia nam zadowolenie, bądźmy dla siebie dobrzy, a lepsi niż w minionym roku.
Ja zakładam BUTY SZCZĘŚCIA na Nowy Rok, a
Ty?
P.S. M., bardzo Ci dziękuję za cudowny
świąteczny prezent, który stał się nie tylko numerem jeden na liście
przeczytanych książek w 2017 roku, ale także ciekawą inspiracją na życie, tak po
prostu :)
M.
M.
Komentarze
Prześlij komentarz