PYPCIE NA JĘZYKU
Myślę, że każdy Polak słyszał o Wisławie
Szymborskiej, o jej sekretarzu już pewnie niekoniecznie. Michał Rusinek –
wykładowca teorii literatury i retoryki na Wydziale Polonistyki UJ. Rodowity
Krakus. Autor książek dla dzieci i dorosłych, rzecz jasna – o języku. Jego
najnowsza książka Pypcie na języku to
prawdziwy majstersztyk! Już sam tytuł budzi wątpliwości i zaciekawienie. Od
razu pojawia się pytanie o pypeć. 😊 Według Słownika Języka Polskiego
pypeć to „białawe zgrubienie na końcu języka drobiu”, potocznie mówi się o
„kroście na języku” lub „wypukłym znamieniu”. Michał Rusinek wyjaśnia, że pypeć
to coś, co nas uwiera, boli, drażni,
przeszkadza albo po prostu śmieszy. Te mieszane uczucia związane są ze
świadomością języka. Im mniej błędów w posługiwaniu się językiem, tym staje się
on niezauważalny. Dopiero, gdy pojawia się jakieś odstępstwo od reguły, coś
niepoprawnego, wtedy uświadamiamy sobie, że świat to słowa, które nie tylko
określają wszelkie pojęcia, ale także mają swoje znaczenie i historię.
Książka składa się z 81 felietonów
(drukowanych w latach 2013-2016 na łamach krakowskiego dodatku „Gazety
Wyborczej”) poświęconych pewnym zjawiskom językowym, zarówno języka pisanego jak
i mówionego. Autor to wnikliwy obserwator otaczającego go świata, który
przedstawia życiowe sytuacje ze słowem w roli głównej. We wstępie Michał
Rusinek pisze, że głęboko wierzy w radość poznawczą. Radość, jaką może
dostarczyć nam obserwacja tego, co się dzieję między słownymi a niesłownymi
elementami rzeczywistości. Pypcie na
języku są jej niepodważalnym źródłem. Autor z poczuciem humoru podchodzi do
wszelkich błędów, kalek językowych, odstępstw czy wyjątków. Felietony są
krótkie, a przedstawione w nich okaleczenia języka – sygnalizowane. Nie są to
rozprawy naukowe, co jeszcze bardziej zachęca do przeczytania kolejnego i jeszcze
następnego felietonu. 😊
Mimo to język autora jest poprawny i przyjemny dla ucha.
W Michale Rusinku* każde spotkanie z błędem, uzusem (zwyczajem
językowym), bądź odstępstwem wzbudza nie tylko zapał, ale także zaciekawienie.
Opisane zabawne sytuacje są obrazkami naszej codzienności językowej, co niesie
za sobą ważną filologiczną refleksję. Język jest czymś bardzo osobistym, a
użyty w niewłaściwy sposób pozwala dostrzec zadziwiające wymiary
rzeczywistości. Autor stawia ważne pytania: dlatego coś tak brzmi lub
jest/zostało napisane. A na te trudne pytania – nie ma jednej odpowiedzi… 😊
Pypcie
na języku (powtórzę się!) to prawdziwy majstersztyk! Lektura dla
każdego, kto lubi obserwować otaczającą go rzeczywistość i jest nią zdziwiony,
rozbawiony, wzburzony, zażenowany, zniesmaczony etc. 😊.
Poniżej kilka fragmentów, które wyjątkowo
mnie wzruszyły 😊
- Wydaje się, że najmniej twórczy językowo są konsumenci wina. Wino to wino. Element obcy, by nie rzecz: napływowy. „Czy mają państwo białe wino?” – zapytaliśmy kiedyś, nie tak znowu dawno, w pewnej restauracji przydrożnej. „Sprawdzę” – odrzekła kelnerka. Po chwili wróciła, mówiąc ze źle ukrywanym obrzydzeniem: „Jest tylko takie żółtawe…”.
- (…) Natomiast inny ktoś w pewnej nadmorskiej miejscowości na przybytku tzw. małej gastronomii wywiesił kartkę z dwoma zdaniami. Pierwsze było optymistyczne, drugie – optymizm ten drastycznie nadwątlało: „Znaleziono psa. Wiadomość w smażalni”. Tu nawet nie ma metafory. Jest natomiast w domyśle coś, czego lepiej się nie domyślać.
- Wróćmy do ojczyzny. Znajdziemy tu wciąż przecież ciekawe tabliczki (…). Pierwsza jest amatorska, a jej treść jest efektem inicjatywy, by tak rzec, oddolnej i brzmi: „Awaria toalety. Prosimy załatwiać się na własną rękę” (...).
- Na koniec przykład, który nie ma autora, nikt więc nie ponosi odpowiedzialności za jego śmieszność. A śmieszy głównie paralotniarzy i motocyklistów, którzy planują trasy wokół Lublina. Jedna z nich biegnie bowiem przez następujące miejscowości: Kazimierz – Nielisz – Cyców – Niemce. Sądzę, że warto pokonać tę trasę, tak z powodów językowych, jak i patriotycznych.
P.S. Z książek Michała Rusinka polecam
również Co ty mówisz? Magia słów czyli retoryka dla dzieci, którą napisał we współpracy z dr hab. Anetą
Załazińską – rewelacyjnym językoznawcą Wydziału Polonistyki UJ (nie muszę
dodawać, że zajęcia z teorii języka były czystą przyjemnością! Mimo że jestem
literaturoznawcą 😊).
Życzę Wam przyjemnej lektury!
M.
*Zadzwoniła
do mnie kiedyś pani z banku i zapytała, czy rozmawia „z panem Michałem
Rusinek”. Opowiedziałem uprzejmie, że tak, ale ja się deklinuję. Na co ona: „A
to przepraszam. Zadzwonię później”.
stuparWti_o_Rochester Etai Pierce Crack
OdpowiedzUsuńcampbonliibrom