Książka o ciąży i nie tylko
Będąc w ciąży, napisałam recenzję tej
książki, jednak teraz kiedy „wiem” jak to jest być mamą i żyć z niemowlakiem,
napiszę jeszcze raz. I nie dlatego, że zmieniłam zdanie co do jakości i
kompletności tej pozycji, odrobina doświadczenia i inny punkt widzenia pozwoliły
mi spojrzeć na książkę W oczekiwaniu na
dziecko Heidi Murkoff, Sharon Mazel trochę inaczej.
Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży to była
jedna z pierwszych pozycji, jakie kupiłam. Towarzyszyła mi w najbardziej
tajemniczym i magicznym czasie w moim życiu. Przy pierwszym dziecku jesteśmy
nieświadomi tego, co nas czeka. I choć mamy wokół siebie inne mamy, to każda
inaczej znosi ciążę i każda z nas jest inną mamą. Nie lepszą, gorszą, tylko po
prostu inną. Dla mnie priorytetem było i jest, jak najwięcej wiedzieć o rozwoju
dziecka, o zmianach, jakie zachodziły w moim ciele, o roli hormonów i wszystkim
tym, co związane z okresem ciąży. Chciałam przeżyć ten czas po swojemu i ze
spokojem. Dlatego zapewniłam sobie na ten okres dwie dobre rzeczy: dobrą
książkę i dobrego człowieka obok siebie.
Poradnik składa się z siedmiu części, z czego (przy
pojedynczej ciąży) interesowały mnie rozdziały:
§ Kwestie
podstawowe, § Dziewięć miesięcy ciąży: od poczęcia do narodzin,
§ Kiedy dziecko się urodzi,
§ Zdrowie przyszłej mamy i,
§ Dla ojców.
Na początku każdego miesiąca czytałam, jak
rozwija się moje maleństwo. Z kolejnym miesiącem uczyłam się więcej o wychowaniu
dziecka, o opiece nad niemowlakiem, o emocjach, jakie mogą mi towarzyszyć. I
przede wszystkim na nic się nie nastawiałam. To ważne, gdy wszyscy wokół
ostrzegali, że z każdym tygodniem będzie coraz ciężej, że przy końcówce będę
mieć dość. Ciężko może i faktycznie było, ale tylko chwilami. Uważam, że 80%
naszego samopoczucia w tym niezwykłym okresie zależy od naszego myślenia, czyli
krótko mówiąc, od naszej głowy. Jeśli przez 9 miesięcy będziemy narzekać, użalać
się nad sobą, nad tym, że tyjemy, że ledwo się ruszamy, że musimy wstawać w
nocy kilka razy do toalety, to bardziej będziemy zauważać te sytuacje i jeszcze
bardziej się nakręcać. Duże prawdopodobieństwo, że tak również zostanie po
porodzie, bo wtedy to już w ogóle „mamy przyzwolenie”, by narzekać.
Jeszcze dochodzi do tego, że prześcigamy
się w tym, którą bardziej bolało; czy urodziła naturalnie, czy przez cesarskie
cięcie. Czasami wynika to z charakteru, a czasami po prostu z nieświadomości. W
tej książce dominuje tolerancja wobec odmiennych poglądów. Przykładów jest
mnóstwo, między innymi temat karmienia piersią.
Ważne jest, by oprócz czytania wszelkiego
rodzaju książek, włączyć jeszcze rozsądek i intuicję. Ostatnio rozmawiałam z
dziewczyną, która jest w siódmym miesiącu. Pojawiły się dwa pytania: „czy warto
pójść na szkołę rodzenia”? i „co polecasz jako niezbędnik dla niemowlaka”? Kiedy zapytałam się jej, dlaczego mnie o to
pyta, odpowiedziała, że wszyscy wokół twierdzą, że szkoła rodzenia to strata
czasu, że przecież będzie wiedziała, jak zajmować się własnym dzieckiem. Owszem, może i mniej więcej wiemy, jak
opiekować się niemowlakiem, gdzieś u znajomych widzieliśmy, jednak ma to się
nijak do tego, kiedy pojawia się na świecie nasze dziecko. Chcemy dla niego jak
najlepiej, a chcąc jak najlepiej musimy wiedzieć co, jak, kiedy, po co i dlaczego. Oczywiście
odpowiedziałam, że ja nie wyobrażałam sobie inaczej, ale jeśli nie ma
możliwości zapłacenia za taką szkołę, bądź nie ma u niej w miejscowości
darmowych kursów, zawsze jest alternatywa w postaci ogromnej ilości filmików na
YouTube i książki W oczekiwaniu na
dziecko. Grunt to po prostu chcieć wiedzieć!
Ile mam, tyle sposobów wychowania. Tyle,
że fundament musi być taki sam (podobny/zbliżony) u wszystkich, natomiast
kwestie indywidualne pozostają w gestii rodziców i dziecka.
Co do niezbędnika… oprócz miłości,
bliskości, czułości obojga rodziców to bez zastanowienia odpowiedziałam, że
monitor oddechu. Kiedy wspomniałam o SIDS, o różnych historiach, które
opowiadał nam znajomy ratownik medyczny, przewracała oczami, bo nigdy o tym nie
słyszała!
Przyznam się Wam szczerze, że mnie to tak
zszokowało, że na początku nie wiedziałam jak się do tego ustosunkować. To, że
nasz punkt widzenia jest taki i taki, że posiadamy wiedzę i informację na dany temat, coś jest dla nas oczywistością to wcale nie oznacza, że dla drugiego
człowieka również! Uważam też, że największym błędem w tego typu sytuacjach
jest odpowiedź w stylu: „jak można tego nie wiedzieć?” Jak widać, można. I
zamiast się oburzać, może warto na spokojnie odpowiedzieć, polecić dobre źródło
informacji. A i tak każdy zrobi tak, jak będzie chciał. Dlatego też często poruszam
temat świadomości. Też często „łapię się” na tym, że po prostu nie wiem, o
czymś nie słyszałam.
Przez okres ciąży towarzyszyła mi książka
W oczekiwaniu na dziecko. Dla mnie jest to pełne kompendium wiedzy na
wszelakie tematy i zagadnienia związane z ciążą, porodem, połogiem i pierwszymi
miesiącami opieki nad niemowlakiem. I będę ją polecać każdej przyszłej mamie.
Teraz jestem w trakcie lektury kolejnej książki autorstwa Heidi Murkoff Pierwszy rok życia dziecka. Sięgam do
niej bardzo często. To tu szukam informacji, kiedy mam wątpliwości, kiedy chcę
się dowiedzieć o umiejętnościach przypadających na dany miesiąc życia dziecka. Tu
jest praktycznie wszystko i to jest kolejna pozycja, którą warto przeczytać.
Komentarze
Prześlij komentarz