Egoizm?


Do podzielenia się z Wami sytuacją sprzed tygodnia, zachęciły mnie osoby, którym w pierwszej kolejności opowiedziałam tę historię. Dzisiaj ze wszystkich stron słyszymy: Ty jesteś najważniejszy! Skup się na sobie! Ty jesteś zwycięzcą! Kto, jak nie TY? I mnóstwo innych zwrotów skierowanych do nas bezpośrednio, które mają sprawić, że w końcu zajmiemy się swoim życiem. I o ile w kwestii podjęcia określonych zmian, życia swoim życiem ma to sens, o tyle w kontaktach interpersonalnych i życiu w pewnej społeczności – nie do końca. Już wyjaśniam.

Wtorek. Około godziny  siedemnastej. Spędzam czas z moim synkiem w jednym z pokoi, gdzie mamy widok na wewnętrzną część naszego osiedla. Przyziemne czynności – składanie wypranych ubrań, ja składałam, Matuś rozwalał😀, ale do sedna. Moją uwagę przykuła kobieta, na oko jakieś 15 lat ode mnie starsza. Obserwowałam ją dobre dziesięć minut, po czym po prostu nie wytrzymałam. Mati został z tatą, a ja postanowiłam zamienić parę zdań z „sąsiadką”. Czemu w ogóle do niej poszłam? Bo przez wspomniane naście minut zrywała płatki róż z naszych osiedlowych krzewów. Uzbierała całą siatkę płatków, a krzaki na obecną chwilę są po prostu puste. Podeszłam do niej, przywitałam się i grzecznie, spokojnym tonem zapytałam: Co Pani robi? Zmieszała się, głos jej zadrżał i zaczęła mi tłumaczyć, że zrywa, bo córka sypie kwiaty w procesji Bożego Ciała. Ręce mi po prostu opadły. Odpowiedziałam, że rozumiem. Sama jako dziecko, od czasów komunii po czasy nastoletnie, co roku brałam w takich uroczystościach czynny udział, ale na litość (boską?) nie ma innego rozwiązania, jak zrywać piękne róże z osiedlowego ogrodu? Zapytałam, czy nie można było udać się na łąkę, do kwiaciarni (często oddają lub sprzedają za grosze kwiaty, które do sprzedaży się już nie nadają), lub zbierać z ziemi te, co opadły? I wiecie co? Jedyną jej odpowiedzią było to, że ja nic nie rozumiem, a każda prośba o to, by mi to wyjaśniła kończyła się tym, że ja i tak nie zrozumiem. Naszej rozmowie przysłuchiwała się (10-11letnia?) córka tej kobiety i przyznam się szczerze, że to mnie najbardziej poruszyło. Przykład idzie z góry?

W naszej krótkiej rozmowie użyłam wielu argumentów przemawiających za tym, że to, co zrobiła nie powinno mieć miejsca. Ogród jest wspólną własnością wszystkich mieszkańców, za którego dbanie płacimy osobie, która się tym zajmuje, więc w pierwszej kolejności ta Pani nie uszanowała pracy drugiego człowieka. Po drugie, skoro jako wspólnota zdecydowaliśmy, że chcemy mieć piękne krzewy z kwiatami to po to, by cieszyły oko i by nikt ich nie niszczył. Po trzecie, zadałam Pani pytanie: Jakby się Pani czuła, jakby ktoś wszedł do Pani ogrodu (przy domu) i poobrywał wszystkie płatki z kwiatów?

Nadal nie było odpowiedzi. Uwierzcie mi, że ja naprawdę spokojnym tonem do niej mówiłam. Nauczyłam się, że zawsze staram się spojrzeć na daną sytuację z innej perspektywy, czasami odwrócić swoje myślenie, tak by zrozumieć drugą stronę. Często podczas rozmów z moimi znajomymi, podaję sytuacje hipotetyczne, tak by można było się choć przez chwilę zatrzymać i zastanowić, czy aby na pewno nasze myślenie jest dobre.

Jedyną odpowiedzią, jaką usłyszałam było to, że nic nie rozumiem, bo Pani po prostu nie miała argumentów. I w całej tej sytuacji nie chodzi mi o to, by opisać Wam, że zwróciłam Pani uwagę, ale o to, że dzisiaj egoizm to nasze drugie imię. Nam wszystko wolno. Nic nie musimy, my wszystko możemy. A właśnie, że nie zawsze. Są pewne granice, zasady. Nie zacierajmy ustalonych ram, nie twórzmy świata, gdzie zwrócenie komuś uwagi nazywa się heroizmem. To nasz obowiązek. By żyło nam się lepiej. By żyło się lepiej naszym dzieciom. Odkąd zostałam mamą, zwracam uwagę na pewne zachowania, bo przede mną jedna z najtrudniejszych ról – wychować syna na dobrego, pełnego empatii i zrozumienia człowieka.



(źródło: Pinterest)


M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PERSPEKTYWA

„Mamihlapinatapai”, czyli Joanna Chyłka w szczytowej formie!

MOC KOLORÓW!