Filtr rzeczywistości / Magia Internetu
Dzisiejszy świat skłania do przemyśleń, do
głębszej refleksji nad tym, jak wyglądają relacje międzyludzkie. Dzisiejszy
świat zmusza do działania i zmiany, bo nie wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Rządzą nami media społecznościowe i inne
komunikatory, które nie zastąpią nam prawdziwej rozmowy i spotkania, choć czasami
bardzo byśmy tego chcieli. Wydaje nam się, że jeśli kogoś „obserwujemy”, to go
znamy. Nic bardziej mylnego. Media społecznościowe to tylko urywek
rzeczywistości. Mały fragment, na podstawie którego nie powinniśmy i nie możemy
budować całości. Całość znają tylko ci, którzy z nami przebywają na co dzień, z
którymi się spotykamy i którzy nas widzą w danej sytuacji, a nie tylko z tej opisanej,
ze zdjęcia lub krótkiego filmiku.
Wyrabiamy sobie opinie o kimś, kogo nie
znamy, ale widzimy, że wrzuca takie i takie zdjęcia, np. z podróży i już dajemy
mu „łatkę” – ma pieniądze/ jest bogaty skoro w ciągu roku często wyjeżdża. Ale
to nie tyczy się tylko mediów społecznościowych, ale także każdej innej relacji
– zamiast cieszyć się tym, że ktoś z naszych najbliższych gdzieś wyjechał, w końcu
udało mu się odpocząć, my patrząc na zdjęcia, które nam wysłał, zastanawiamy
się skąd miał na to pieniądze, albo ile musi zarabiać, że gdzieś tam pojechał.
To smutne…
Przyznam się Wam szczerze (i może to będzie
nudne dla tych, którzy czytają, a nie mają dzieci), ale naprawdę denerwuje mnie
sytuacja, w której tzw. Influencerka „instamama” na instastory, pokazuje produkty/zabawki
dla dzieci, które dostała, dziękując przy tym danej firmie za przesyłkę. I dla
mnie nie ma w tym nic złego, dopóki nie reklamuje tylko tych rzeczy, które
dostała za darmo. A wiecie dlaczego? Bo dla mnie taka osoba jest po prostu mało
wiarygodna. I ja rozumiem, że dla niektórych Instagram jest sposobem na życie.
Rozumiem to naprawdę. Ale chwilami jest to przesadzone i zamiast ciekawych
relacji, świetnych zdjęć i szczerych opinii, nie ma nic poza reklamą, dlatego
ostatnio zrobiłam małą czystkę wśród swoich obserwowanych…
Dlaczego o tym mówię? Bo ostatnio zauważyłam, że Instagram stał się
jedną wielką reklamą. Celebryci i influencerzy nie mają wakacji, nawet na plaży
potrafią zareklamować dany produkt. Czy to nie jest już przesada? Choć przy
kompletowaniu wyprawki bardzo pomogły mi relacje konkretnych sklepów z akcesoriami
dla dzieci. I nadal lubię te sklepy odwiedzać, zarówno stacjonarnie (jak tylko
mam okazję) i internetowo.
Co dalej? Nie będę ukrywać, że lubię
wirtualny świat, bo mnie inspiruje. Od 3 lat prowadzę bloga, który może nie jest
„top of the top”😊,
ale mam swoje grono odbiorców i bardzo mnie to cieszy. Zawsze jednak będę
powtarzać, że nie ma nic lepszego niż relacja międzyludzka w świecie rzeczywistym.
Wtedy uczymy się prawdziwych emocji, reakcji na dane sytuacje i wtedy nie ma
czasu na kłamstwo, na pewne przerysowania. Jest jak jest, jest prawda… A tego
się dzisiaj najbardziej boimy. Tego, że ktoś zobaczy, że nie jesteśmy tacy
idealni, na jakich się kreujemy. Serio? Nie ma nic złego w przyznaniu się do
błędu, tylko trzeba ten błąd zauważyć i chcieć go naprawić. Mylić się jest
rzeczą ludzką i to nie powinno być powodem do wstydu. Wstydem jest nieumiejętność przyznania się do błędu i brak chęci do nauki czegoś
nowego. Co jeszcze? Zauważyłam, że kobiety (feministki walczące o swoje prawa, o swój głos itp.) kłócą się i prześcigają z innymi kobietami nie o swoje zarobki, tylko o swoich mężów/ narzeczonych/ konkubentów - zwał jak zwał. A potem nagle pojawia się ogromne zdziwienie i zaskoczenie, ale przecież nie patrzyły na siebie i swoje umiejętności, tylko ich dumą było to, ile mąż/narzeczony/konkubent zarabiał. Słabe...
I choć istnieję w świecie wirtualnym
- to na chwilę, nie ma on znaczenia,
jeśli chodzi o świat rzeczywisty. W świecie wirtualnym nie ma miejsca na
mnóstwo sytuacji, które dzieją się w świecie rzeczywistym. To, że czegoś nie ma
na Instagramie lub Facebooku nie oznacza, że to się nie wydarzyło. Po prostu
sama wybieram czym chcę się dzielić, a czym nie. Nie dzieliłam się wieloma ważnymi
chwilami w moimi życiu, bo chciałam żeby były tylko moje/nasze. Dzielę się tym,
czy chcę. Nie zawsze jest kolorowo, bo macierzyństwo ma swoje plusy i minusy,
ale przede wszystkim żyję w świecie rzeczywistym, bo to on ma dla mnie największe
znaczenie.
Wiecie co cenię sobie najbardziej?
Spotkania i prawdę. Prawda się zawsze obroni, a kłamstwo prędzej czy później
wyjdzie na jaw.
Cenię ludzi, których mam wokół siebie, ale
też cenię sobie ich lojalność i prawdomówność. Najlepsza najgorsza prawda niż
najlepsze kłamstwo. I tego się trzymam.
Świat realny jest dużo piękniejszy od
świata wirtualnego, mimo że tam większość ludzi wydaje się szczęśliwsza…
M.
Komentarze
Prześlij komentarz