NIEODNALEZIONA
Muzyka
rzeźbi rzeczywistość. Niewiele było bardziej trafnych sformułowań. A słowa
podobnie rzeźbią obrazy ludzi. Język zresztą jest przecież narzędziem kontroli
umysłu – trzeba tylko umieć odpowiednio go używać. Remigiusz
Mróz bezbłędnie opanował powyżej opisaną umiejętność, skoro stworzył tak
zachwycający thriller jakim jest Nieodnaleziona.
Seria z Chyłką stała się w pewnym sensie kultowa, przygody Forsta wzbudziły
ogromne zainteresowanie i uwielbienie dla głównego bohatera, ale historia Ewy,
Wernera, Kasandry i Roberta Reimannów spowodowały, że trudno odmówić autorowi
zdolności trzymania czytelnika w napięciu, głowy pełnej pomysłów i łatwości
przelewania ich na papier!
Co się stało z Ewą? To pytanie
towarzyszyło mi podczas czytania i kiedy już myślałam, że dochodzę do prawdy,
sprawnie zbijano mnie z pantałyku. To świadczy o świetnym warsztacie pisarskim
Mroza, o umiejętności budowania poczucia, że nic nie jest takie, jakim się
wydaje. A o to w thrillerach chodzi! Ewa zginęła 10 lat temu, jej narzeczony
Damian od dekady bezskutecznie jej poszukuje. Pewnego dnia przyjaciel pokazuje
mu zdjęcie Ewy na jednym z facebookowych profili Spotted. Od tego momentu
machina kolejnych poszukiwań rusza z kopyta, a dzięki Blitzowi w grę angażuje
się także agencja detektywistyczna – Reimann Investigations.
Akcja powieści toczy się bardzo
dynamicznie, co powoduje, że niezwykle trudno oderwać się od lektury.
Zaskakująca dla Remigiusza Mroza jest narracja, jaką się posłużył, bowiem tym
razem autor zdecydował się na dwie pierwszoplanowe narracje. Obrazują różne
życiowe tragedie, które łączą się w pewnym momencie. Pierwszym narratorem jest
Werner, drugim Kasandra Reimann – właścicielka biura detektywistycznego z
Rewala. Wydawać by się mogło, że tytułowa nieodnaleziona to Ewa – narzeczona
Wernera, a moim zdaniem jest nią Kasandra, która w życiu doświadczyła
prawdziwego piekła. Nikt nie dostrzegł jej tragedii, nikt nie poznał prawdy,
nikt nie starał się domyślić przez co przechodzi.
W literaturze doby pozytywizmu królowała
powieść tendencyjna. Jej celem było zaszczepienie szerszym masom społecznym
nowych idei i wartości. Stała się swego rodzaju cennym narzędziem „poprawiania
świata”. Jedną z najbardziej znanych tego typu powieści jest Marta Elizy Orzeszkowej, w której
autorka przekonuje o konieczności emancypacji kobiet. Opisuje losy kobiety
absolutnie niegotowej do życia, co w konsekwencji nie może skończyć się
pozytywnie.
Czemu o tym wspomniałam? Poprzez słowo
pisane możemy wiele przekazać, możemy zwrócić na dany problem uwagę i sprawić, że
niektóre zachowania zostaną zmienione lub chociaż przemyślane. Tak jak napisał
Remigiusz Mróz w Posłowiu, że bardzo
wiele zależy od tego, jak sami zachowujemy się na co dzień, jak reagujemy na
pewne zdarzenia, jakie postawy promujemy i jak odnosimy się do tego, co się
dzieje w sferze publicznej. Autor przedstawił problem przemocy domowej, który
dotyka kobiety. Wspaniałe życie, willa nad morzem, piękne samochody, dzień
zaczynający się od lampki prosecco – na pierwszy rzut brzmi świetnie! Do
pozazdroszczenia, ale czy zawsze to, co pięknie wygląda takie jest? W przypadku
Kasandry takie nie było. Opisane stany emocjonalne bohaterki, problem
psychiczny jej męża i sceny, w których dochodziło do fizycznego znęcania się
nad żoną, obarczania winą za każde działanie, zostały ukazane w sposób brutalny
i przerażający. Mimo codziennego katowania zarówno psychicznego, jak i
fizycznego trudno odejść od oprawcy, kiedy nie ma się jak i gdzie. Robert
Reimann kontroluje każdy aspekt jej życia. Jak działa człowiek, który przemocą
odreagowuje niepowodzenia i najmniejsze odstępstwo od jego poleceń? Jak uwolnić
się od takiego człowieka? Ile trzeba mieć siły, by takie zachowania znosić? Czy
można poświęcić wszystko, by wyrwać się z takiego układu?
Czytałam kilka recenzji zanim napisałam
swoją i przyznam się Wam, że te wszelkie niedociągnięcia zauważone przez innych
czytelników pozostają poza moim obszarem zainteresowań. Może i bym chciała, aby
wątek Ewy i Wernera inaczej się skończył, może pojawiają się sceny
nierealistyczne, ale nie to jest istotne. Ważny jest przekaz. Liczy się to, co
miało ogromny wydźwięk i na czym opiera się tematyka książki. Liczy się to, że
problem przemocy domowej spotyka jedną na trzy kobiety na świecie. Tak dowodzi Amnesty
International. I na tym trzeba się skupić. Dla mnie to była wstrząsająca
lektura.
Dzieje kobiecości to proces, który jest
wynikiem historycznego rozwoju, ewolucji rozmaitych tradycji oraz
reinterpretacji dotychczasowych wartości. W
każdej epoce kobiety muszą na nowo zdefiniować swoją tożsamość, cele i
wartości, będące punktem odniesienia w poszukiwaniu swojego miejsca w życiu
społecznym. Niejednokrotnie konieczne jest podważenie zastanych porządków,
konwencji i norm współżycia, aby określić nowe wyzwania i realne źródła siły
kobiecości. Jak wygląda rekonstrukcja kobiecości? Przez wieki kobiecość
traktowana była jako inność drugiej kategorii. Mimo to prowadziła swój cichy
(choć nie zawsze) żywot, nosiła siłę, zmieniała swe oblicza w odpowiedzi na
przemiany i potrzeby społeczne, polityczne czy kulturowe. Dopasowywała się do dotychczasowych
warunków i przypisywanej jej pozycji w hierarchii. Wielokrotnie stawała się
bohaterką nie tylko fikcji literackiej, ale również rozpraw naukowych. Pytając
o samą siebie, wywoływała w odbiorcach niezliczoną gamę emocji. I wywołuje do
dziś! Mam wrażenie, że zdanie napisane przeze mnie powyżej będzie aktualne
zawsze. Każde nowe pokolenie kobiet będzie musiało siebie definiować, walczyć
o szacunek i swoje miejsce w społeczeństwie, ponieważ częste uprzedmiotowianie kobiet, choćby przez mówienie
o „fajnej dupie” czy infantylne ocenianie w skali od jeden do dziesięciu, sieje
ziarno lekceważenia w psychice młodych ludzi. A pogarda, która z niego wyrasta,
jest trudna do wyplenienia. (za: Remigiusz Mróz).
Nieodnaleziona
to
powieść o sile kobiecości. Jakkolwiek pojmowanej i definiowanej. O tym, ile
kobieta jest w stanie znieść i ile jest w stanie poświecić, by odzyskać wolność.
To nie jest książka do podobania się, do odłożenia na półkę i skwitowania kolokwialnym
zwrotem „no i fajnie”. To jest powieść, o której trzeba mówić, nad którą trzeba
się pochylić, by potem w świecie rzeczywistym zobaczyć to, czego gołym okiem
nie widać.
Zachęcam do lektury!
M.
Ta książka była wielkim wyzwaniem dla mnie. Nie dawałam rady jej czytać w niektórych momentach. Kierowała mną ogromna wściekłość. Nie chciałabym skłamać, ale jest to najlepsza książka Remigiusza Mroza jaką przeczytałam. Powoli piszę recenzję, ale najpierw muszę ochłonąć.
OdpowiedzUsuńJa skończyłam czytać w piątek, a recenzję opublikowałam w następny czwartek, bo też musiałam ochłonąć:)Czekam w takim razie na Twoją recenzję, chętnie przeczytam ;)
Usuń