10 część Chyłki - WYROK


Jak kojarzy Ci się słowo „wyrok”? Pozytywnie czy negatywnie? Jaka jest Twoja pierwsza myśl po przeczytaniu tego wyrazu?

Kiedy zobaczyłam nowy tytuł Chyłki moje myśli od razu krążyły wokół choroby Joanny. Na tym, że tytułowy Wyrok to nie wyrok sądu, a chłoniak, który niszczy Chyłkę od środka. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie Posłowia

Twórczość Remigiusza Mroza jest imponująca. Ma w sobie coś czarującego, coś co sprawia, że jeśli są pewne niedociągnięcia, pojawiają się nieścisłości i potknięcia, to i tak czytelnik dalej chce w ten (literacki) świat brnąć. Dalej przerzuca kartkę za kartką, zastanawiając się czym jeszcze autor go zaskoczy…

Czy mnie Remigiusz Mróz w Wyroku zadziwił? Oj, jak bardzo. I pozytywnie i negatywnie. Skupmy się na razie na tym, co dobre.  Autor w Posłowiu wspomniał o pewnej zasadzie, którą można odnieść nie tylko do kart powieści. A mianowicie, że zazwyczaj bywa tak, że wszystko, co dzieję się w rzeczywistości, promieniuje na twórczość. Bywa i tak, że to co się dzieję w naszej rzeczywistości ma wpływ na to, jak my tę rzeczywistość postrzegamy, i jakie myśli nam towarzyszą. Jeśli otaczamy się dobrymi ludźmi i sami nimi jesteśmy(!), jeśli staramy się szukać tego, co dobre i nie skupiamy się tylko na problemach, wtedy ten nasz świat jest lepszy. Wtedy możemy mówić o wsparciu, o zrozumieniu, o dobrych relacjach międzyludzkich.

I na relacje międzyludzkie Remigiusz Mróz położył w tej części większy nacisk. Związek Kordiana i Chyłki w końcu znalazł się na odpowiednim torze. I to, co mnie zawsze urzeka – ich dialogi – ciekawe, zaskakujące, pełne inteligencji i dobrego języka.
Co dalej? Jeśli chodzi o pozytywny wydźwięk tej części to tyle…

Uważam, że fenomen powieści Mroza nie polega na fabule, bo ta często jest tak poplątana i pomieszana, że ciężko się w niej odnaleźć. Jednak język, styl pisania, humor, cięte riposty i umiejętność stosowania metafor (i innych środków stylistycznych) -  to jest nie do podrobienia! To jest coś, co przyciąga czytelnika i ‘każe’ mu zostać, czytać dalej i myśleć. I jeszcze raz myśleć.

Nad fabułą nie ma sensu się zbytnio roztrząsać. Powraca psychopatyczny Langer, który steruje dwójką prawników. Jest obrona niewinnego człowieka, który świetnie oszukuje i manipuluje Chyłką i Zordonem. Znamy to? To wszystko pojawiło się już w poprzednich częściach. Nie zaskoczyło mnie nic. Niektóre akcje nieprawdopodobne, niewyjaśnione, chwilami zakrawające o absurd. I tak, jak zawsze Wam pisałam, że już nie mogę się doczekać co dalej u Chyłki, tak tym razem mam wrażenie, że pomysły się już wyczerpały i nie wiem, czy jestem gotowa na kolejną metamorfozę mojej „Chyłeczki”.

Czy przeczytam kolejny tom? Pewnie tak. Trzymam kciuki za wenę twórczą i czekam na efekt „WOW”!!!

O innych książkach w tej serii możecie poczytać TUTAJ i TUTAJ i TUTAJ.



M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PERSPEKTYWA

Poczucie własnej wartości / Wiara w siebie

„Mamihlapinatapai”, czyli Joanna Chyłka w szczytowej formie!